W drugiej kolejce jechaliśmy do Dobroszyc w dobrych humorach z chęcią zaprezentowania się co najmniej tak jak w poprzednich dwóch meczach.
Mecz od początku toczył się pod dyktando Dębu, który grając typową „dzidę w przód” kilkakrotnie zbliżył się do naszej bramki lecz był bardzo chaotyczny i niedokładny.Ale trwało to ok. kwadransa. W 17 min Kosior popędził skrzydłem, zagrał mocno wzdłuż bramki lecz nikt do tego zagrania nie zdążył. Dwie minuty później powinniśmy już prowadzić lecz dośrodkowania Mariana Speiny nie wykorzystał Zioło trafiając w słupek. Z minuty na minutę żółto czarni coraz częściej gościli w polu karnym gospodarzy co poskutkowało dwiema bardzo dobrymi okazjami zdobycia gola. Najpierw po rzucie wolnym „Józka” piłka trafiła pod nogi Alberta, ten huknął po ziemi lecz obrońca ofiarną interwencją wybił piłkę z linii bramkowej utrzymując na tablicy wynik remisowy. W doliczonym czasie pierwszej połowy Józefowicz wypuścił Alberta w uliczkę lecz bramkarz gospodarzy z największym trudem odbił futbolówkę na rzut rożny. Do przerwy remis.
W drugiej połowie nie będzie przesadnym stwierdzeniem, że dominowaliśmy na boisku. W 51 min. aktywny tego dnia Paweł Albert pociągnął lewą stroną i dograł na wbiegającego w 7 metr Ziółkowskiego jednak ten minimalnie chybił. Gospodarze próbowali wyprowadzać kontry lecz czyli bardzo nieporadnie zmuszając Czerniejewskiego tylko do jego „statutowych” obowiązków. 68 min to znów doskonała okazja do objęcia prowadzenia, atomowe uderzenie Grześka Stępnia na 3 metrze zatrzymuje głową defensor Dębu. Kilka minut później po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Głowacki dośrodkowuje do Bielawskiego a ten mając przed sobą tylko bramkarza źle przyjmuje piłkę i pada ona łupem gospodarzy. Dosłownie w następnej akcji Łukasz mógł się zrehabilitować, po dośrodkowaniu „pięknego Lolka” z 5 metra głową trafia wprost w bramkarza…W 80 minucie znów zabrakło precyzji i szczęścia. Józefowicz uruchamia Kosiora, ten mija goalkipera Dębu i…nieczysto trafia w futbolówkę, która jednak trafia do Zioła a ten swoim strzałem obija poprzeczkę miejscowych. W ostatniej akcji meczu w doliczonym czasie Głowacki z Kosiorem wyszli 2x2 lecz i tym razem piłka nie znalazła drogi do bramki.
Podział punktów po którym czujemy ogromny niedosyt. Napór trwał, szczęścia brakowało.
Dwa punkty straciliśmy lecz brawa dla całego zespołu za nieustępliwość i walkę o zwycięstwo do ostatnich sekund meczu.
P.S Dwóch zawodników nie stawiło się o czasie na zbiórce i w konsekwencji jechaliśmy tylko „16’’-stką. Przy tak szerokiej kadrze pierwszego zespołu było to kuriozalne. We wtorek na treningu rozmowa upominająca delikwentów.